2006 Benasque

Jest środek lata, prowadzę obóz wędrowny w hiszpańskich Pirenejach. Zamierzamy zdobyć Pico de Aneto, ale chwilowo siedzimy na łące 2,5 tysiąca kilometrów od domu i czekamy na resztę grupy. Długo im schodzi, więc zaczynam opowiadać o pracowni Stanisława Tworzydło, gdzie uczę się ceramiki i gdzie można zgłębiać tajniki  mozaiki, rzeźby czy malarstwa na jedwabiu. Jedna dziewczyna strzyże uszami i prosi mnie o namiary. Ma na imię Ula.

2011 Jingdezhen

W przewodniku Lonley Planet po Chinach, na stronie 447, jest krótki  paragraf poświęcony miastu Jingdezhen w prowincji Jiangxi. Wynika z niego, że lepiej pójść do Muzeum w Szanghaju, niż przyjeżdżać do stolicy Porcelany. Mimo to umieszczam je na trasie mojej wakacyjnej wyprawy, zbyt wiele słyszałam o tym miejscu od mojego nauczyciela, żeby zrezygnować z okazji.

W Jingdezhen faktycznie jest więcej porcelany, niż chyba gdziekolwiek na świecie. Można zobaczyć ludzi pracujących na ulicy przed warsztatami, obejrzeć stare cesarskie piece i kupić właściwie wszystko, co potrzebne do tworzenia w tym materiale. Wyruszam w wesołą podróż po mieście, z nieznającym angielskiego taksówkarzem, w poszukiwaniu sklepu ze specjalnymi pędzlami do malarstwa na porcelanie, a konkretnie do tzw. techniki podszkliwnej. Dzięki pomocy kliku osób udaje mi się kupić pędzle i pieczołowicie zapakowane przywieźć do Polski.

2014 Ponurzyca

Znowu coś prowadzę – tym razem warsztaty ceramiczne w Ponurzycy, w letniej pracowni pana Tworzydło. Jest i Ula, siedzi zazwyczaj cicho na uboczu i maluje na jedwabiu. Namawiam ją, żeby w ramach przerwy ulepiła sobie jedną czarkę. Brudna glina to nie jej żywioł, ale czarka ma ładny, klasyczny kształt. Wyciągamy ją z pieca, kobaltowy bambus na jasnym tle budzi zachwyt wszystkich.

Malarstwo podszkliwne (kobaltowe)

Technika zdobienia porcelany wynaleziona w chińskim mieście Jingdezhen za panowania dynastii Yuan (1279 – 1368).

Porcelanowe naczynie po wysuszeniu (współcześnie najczęściej także po wypaleniu w temperaturze ok 700-800’C) pokrywane jest wzorami za pomocą specjalnych pędzli z naturalnego włosia. Tradycyjne wzory były malowane farbą na bazie tlenku kobaltu, który po wypaleniu w wysokiej temperaturze daje piękne odcienie błękitu i granatu. Kobaltowy wzór pokrywany jest warstwą bezbarwnego szkliwa, które chroni malunek, nadaje połysk i sprawia, że naczynie jest odporne na zabrudzenia.

Ponieważ kobaltowy wzór jest POD szkliwem a nie na jego powierzchni, nigdy się nie zmyje i zachowa oryginalne kolory, tak długo, jak przetrwa naczynie.

2016 Mokotów

Niedawno podjęłam najtrudniejszą decyzję – zrezygnowałam z pracy na etacie, otworzyłam własną pracownię, zaczynam pracować nad projektem Slowpresso, ceramicznego zaparzacza do kawy. Ula wpada w odwiedziny, ogląda niewykończone jeszcze dzbanki i pyta, czy mogłaby spróbować namalować na Slowpresso bambusa, bo chciałaby mieć właśnie taki zestaw. Tydzień później dostaję maila od Izy, mojej stałej klientki, miłośniczki orientu. Iza pyta, czy mogłabym zrobić dla niej Slowpresso w wersji malowanej w… bambusy. Uznaję, że ten zbieg okoliczności jest zbyt ważny, żeby go zlekceważyć. Ula podejmuje wyzwanie i zaczyna pracę nad pierwszymi malowanymi zestawami. Są urocze, ale daleko im do ideału z cesarskich pieców.

2017 Warszawa – Taipei

Marzy nam się, że przeniesiemy na ceramikę wzory bambusów znane z jedwabiu i papieru, w technice zwanej w Chinach Xie Yi. Maluje się je za pomocą szybkich pociągnięć pędzla.

Okazuje się, że wyzwanie, którego się podjęłyśmy, jest trudniejsze niż się wydawało. Ula pracuje nad wzorem, odpowiednim doborem gęstości farby. Pędzel na szorstkiej powierzchni ceramiki zachowuje się zupełnie inaczej, niż na gładkim papierze. Maluje setki liści tylko po to, żeby je po chwili zmazać. Z kolei ja próbuję dobrać właściwe szkliwo do nowej gliny, takie, które nie będzie pękać i nie spowoduje, że precyzyjny malunek Uli się rozmyje. Kolejne próby to tylko pot, łzy i porażki. Nasz mentor, Stanisław Tworzydło, doradza zmianę techniki na łatwiejsze malarstwo naszkliwne. Późną jesienią wyjmujemy z pieca kilka dzbanków i pokrywek. Są na nich tak piękne, że żadna z nas nie może uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie jesteśmy odosobnione w ocenie sytuacji, pierwsza seria malowanych zestawów nie gości w pracowni zbyt długo.

Radość jest skażona obawą, perfekcyjne łodygi daje tylko jeden, przywieziony z Jingezhen, pędzel. Pozostałe, nawet jeśli są chińskie, nie dorastają mu do pięt. Liczne próby sprowadzenia zamiennika z Azji przez znajomych spalają na panewce. Pod koniec roku znowu jadę na wakacje na wschód, tym razem na Tajwan. Myszkuję po sklepach z pędzlami i przywożę całe naręcze. Niestety, werdykt Uli jest nieubłagany. Nadal całe malarstwo w pracowni stoi na jednym, niewielkim patyczku z włosiem.

Mam szczęście przyjaźnić się z osobami, które mają oko do trendów. Gosia namawia mnie na pomalowanie Slowpresso w plamy. Robię prototyp, Ula widzi w nim potencjał i siada do nowego wzoru. Palma wychodzi rewelacyjnie, ale i ona wymaga TEGO pędzla.

2018 Tu i teraz

Nowy rok, nowe nadzieje. Ula maluje bambusy, ale zajmuje to nadal bardzo dużo czasu:  jeden, maksymalnie dwa zestawy w miesiącu. Decydujemy, że malowane Slowpresso musi być droższe, bo jest zbyt cenne i rzadkie. Nadal bardzo chcemy, żeby powstawały kolejne, marzą się nam, że niebieskie liście na białej porcelanie z Wałbrzycha, a nie, jak wcześniej, na kremowej kamionce. Pierwsze próbki pokazują, że jest potencjał. Pędzel trzyma się jakoś jeszcze, ale nie wiemy jak długo pociągnie. Decyduję, że opiszę naszą historię i wrzucę na bloga.

Może będzie kolejny zbieg okoliczności. Może czytasz to Ty i wiesz, gdzie w Europie można kupić chińskie pędzle do ceramiki?

Slowpresso w palmy i w bambusy

Jeśli chcesz zostać posiadaczem jednego z nielicznych zestawów Slowpresso malowanych podszkliwnie w plamy lub bambusy, kliknij „podoba mi się” i w kolejnym kroku zapisz się na powiadomienia o dostępności produktu.