O kaktusach nie wiem nic, o kwiatach doniczkowych niewiele więcej. Nie hoduję roślin, nie mam serca. Zawsze albo zapomnę podlać albo podleję za hojnie i biedactwo usycha albo gnije. Z tego powodu nigdy nie robiłam doniczek. Ok, zrobiłam kiedyś dwie, bardzo dawno temu i na tym poprzestałam.
Na pewno nie wróciłabym do tematu doniczek, gdyby nie znajomość z pewną hodowczynią kaktusów… Skoro ładnych doniczek ceramicznych nie można nigdzie dostać, trzeba je było zrobić. Pobrawszy od Siwej wytyczne funkcjonalne przystąpiłam do pierwszych prób.
Dziś przedstawiam wam pierwszą z czterech tegorocznych doniczek:
Doniczka na kaktusa: żółta masa ceramiczna + szkliwo bezbarwne. Krakle dzięki wypałowi w redukcji – tzw. Raku z wrzucaniem do trocin. Temperatura 1050’C.
No dobrze, to sama skorupa. Skoro ma konkretne zastosowanie, pokażmy ją w działaniu…
Voilà , doniczka na kaktusa z wypełnieniem. Ładnie wygląda ale dopiero gdy kaktus zakwitnie będzie naprawdę okazale. Nie mogę się doczekać.
Będę się ordynarnie przymawiać o następne, bo nie wiem, co mi się podoba bardziej — Twoje miski, czy moje kaktusy 😉
Następne już się robią. Wyjątkowo wdzięczny temat te doniczki 🙂 Tylko – przypomnij mi maksymalną średnicę.
13 cm. Zmierzyłam jeszcze raz, oraz się pokłułam.