Już mi się zdarzało robić wypalać ceramikę na zimowym świeżym powietrzu. Tym razem jestem szczególnie z siebie zadowolona, bo przez wiejącego Ksawerego prawie zrezygnowałyśmy z planów. Ostatecznie nie zrezygnowałyśmy  i udało się przednio.

Najgorsze było szkliwienie w zaaranżowanej w szopie pracowni. Potem już z górki. Mimo ujemnej temperatury da się osiągnąć 1050’C. A nawet więcej 🙂

Zimowy wypał w świetle halogenu

Eksperymenty z piecem – próba izolacji

Świeżo wypalone naczynka

I sesja fotograficzna następnego dnia.

Czarka Justyny i kot

Wazon Ani i kot

Ptaki Marii

 

I galeria, jak ktoś woli: