Ta historia zaczyna się od paradoksu: zaprojektowałam Slowpresso, czyli ceramiczny zestaw do spokojnej kawy, a ostatnia rzecz, jaką można o mnie powiedzieć, to to, że jestem slow. Moi przyjaciele twierdzą, że jestem szybka, kontrastowa i nieprzewidywalna. „Kobieta rakieta”. Ciągle się gdzieś spieszę, chcę zrobić wszystko na raz, nierzadko spóźniam (bo wierzę, że jednak zdążę zrobić wszystko). W pośpiechu gubię rzeczy i nie słyszę, co do mnie mówią. Potrafię być wytrwała i konsekwentna, ale nie potrafię sobie odpuścić i odpocząć. Zazwyczaj wolę dużo i szybko, niż mało i na spokojnie.
Zanim otworzyłam pracownię ceramiczną i zaczęłam razem z moim tatą realizować projekt Slowpresso, pracowałam na etacie. Lubiłam kawę i piłam jej dużo. Zdarzało się, że nawet 5 kaw dziennie. Czasem fundowałam sobie kawę w kawiarni, ale często w pośpiechu kupowałam napój z automatu, do domu kupowałam zwykłe kawy mielone a czasem nawet rozpuszczalne . Dużo, szybko i bez refleksji.
Kawa też nie słynie ze spokoju. Ma dodawać energii, „dawać kopa”. Wypita w zbyt dużej ilości lub o niewłaściwej porze może wprowadzić w stan rozedrgania. Nawet jeśli kofeina nie działa na nas bardzo mocno, to i tak mamy odruch picia jej w celu obudzenia. I pobudzenia.
Otworzenie pracowni ceramicznej wymusiło u mnie zmianę podejścia do życia. Pracując na własny rachunek MUSZĘ wyznaczać sobie granice, pilnować rozdziału pracy od życia prywatnego, dbać o odpoczynek. Wiem, że czas jest cenny i nie chcę go marnować, ale wiem też, że nie mogę pracować bez przerwy. Im dłużej to trwa, tym lepiej widzę, jak ważna jest produktywność, planowanie pracy i odpoczynku. Dociera do mnie przełomowa myśl: spokój i energia mogą iść w parze. A nawet muszą. Więcej dokonam jeśli będę miała te obie rzeczy.
Z kolei dzięki projektowi Slowpresso dowiedziałam się dużo o kawie. Zaczęłam cenić jakość i rozumieć, że nie ma jednej kawy. Że może być dobra, zdrowa i smaczna oraz zła, szkodliwa i paskudna. Staram się pić tylko dobrą kawę, cieszyć się jej smakiem i traktować jako okazję do odpoczynku. Piję jej też dużo mniej – maksymalnie dwie kawy dziennie. Nauczyłam się, że kawa to okazja, żeby poświecić czemuś 100% uwagi: procesowi parzenia, smakowi kawy, sobie samej, innej osobie.
Spokojna kawa jest nie tylko dla ludzi, którzy mają dużo czasu i mogą robić wszystko powoli. Taki rytuał jest też potrzebny każdemu, kto ceni czas i chce go dobrze wykorzystać. Kto zawsze się spieszy i potrzebuje powodu, żeby się zatrzymać i odpocząć.
Slow coffee w trzech krótkich zasadach, które stosuję na codzień
Traktuję każdą kawę jako okazję do odpoczynku. To może być 5 lub 15 minut. Kawa pobudza, więc dzięki temu łapię i spokój i energię.
Piję mniej kawy, ale tylko dobrej jakości. Bez chemicznych dodatków, najlepiej od małych producentów, świeżo palonej, mielonej przed zaparzeniem.
Wprowadzam zwyczaj „świątecznej kawy”. Gdy jest więcej czasu można go poświęcić na rytuał parzenia i smakowanie kawy, samemu lub z kimś.
Mój dzień z kawą wygląda teraz tak:
- Rano nie mam czasu na celebrowanie, więc zalewam kawę w Slowpresso, a w tym czasie robię coś innego – śniadanie, ubieranie, ogarnianie. Mimo porannego pośpiechu staram się, żeby wypicie pierwszej filiżanki było przyjemnością.
- Drugą kawę piję wczesnym popołudniem: to jest przerwa w pracy. Staram się tego nie odpuszczać, choć zdarza się, że praca mnie tak wciągnie, że zapominam. Ale jak już ją piję, to robię sobie 10-15 minut wolnego, siadam na fotelu, parzę, odpoczywam. Ta kawa ma mi dać i energię i spokój.
- Trzeciej kawy zazwyczaj nie ma, bo przyjęłam zasadę mniej a lepiej.
- W weekendy zazwyczaj jest czas na prawdziwe spokojne Slowpresso. Próbuję wtedy nowe kawy i skupiam się na ich smaku lub po prostu piję, odpoczywam, czytam lub rozmawiam.
Slowpresso wpłynęło też na moje podejście do życia. I do pojęcia slow life. przestałam uważać, że bycie slow to robienie wszystkiego powoli i trwonienie czasu. Gdy mam dużo rzeczy do zrobienia, muszę dbać o to, żeby czasem zwolnić. Własna pracownia i Slowpresso nauczyły mnie, jak ważne (i trudne) jest robienie jednej rzeczy na raz, skupienie się na czymś i poświęcanie temu mu 100% uwagi. To może być praca, odpoczynek, spotkanie. Uczę się też tego, że muszę sobie pozwalać na momenty ograniczenia bodźców – przerwanie strumienia informacji i pozwolenie na przetworzenie ich. Staram się walczyć z niezdrowym pośpiechem i robieniem wszystkiego na raz. Żeby nie zapominać o odpoczynku i regularnie ładować akumulatory, stwarzam sobie rytuały i zwyczaje. Spokojna kawa jest jednym z nich.
Absolutnie nikogo nie namawiam do wprowadzania twardych reguł i trzymania się ich za wszelką cenę. To, że zazwyczaj piję dwie kawy, nie znaczy, że jak mam ochotę, to nie wypiję ich więcej. Nie ilość jest dla mnie kluczowa, ale świadomość, przyjemność i odpoczynek.
Ten rytuał związany z odpoczywaniem to nie musi być kawa. Ale może być, jeśli ją pijesz.
Ps. Chciałam KONIECZNIE dziś skończyć ten tekst, więc teraz znowu się gdzieś spóźniam, biegnę i spieszę. Praca nad sobą chyba nigdy się nie skończy!
Fajnie, że przeczytałeś mój artykuł! Może zainteresują Cię inne treści napisane przeze mnie:
- Jak pokochałam porażki
- Slowpresso od prototypu do gotowego produktu
- Jak łączyć rękodzieło z projektowaniem
Możesz mnie śledzić na Facebooku i Instagramie oraz zapisać się mój newsletter.
Bardzo ciekawy artykuł!
Ale fajne to slowspresso 🙂 My w domu też zaczęliśmy celebrować picie kawy. Kupiliśmy sobie ekspres i kupujemy lepszą kawę. Taka chwila dla siebie z kawką jest bezcenna. Ja ją łączę z czytaniem jak mój malec idzie na drzemkę. Na razie poję się tylko bezkofeinową ;))
Basia prawda, że celebrowanie kawy jest super? 🙂 I chwila dla siebie i dobry smak, mi to gigantycznie wpływa na jakość całego dnia. Kofeina wcale nie jest aż tak bardzo potrzebna, jak sobie pozwolisz na odpoczynek! Ach, czytanie do kawy. Ja teraz czytam głównie wieczorem lub w komunikacji, ale chyba będę chciała wprowadzić zwyczaj czytania do kawy, choćby w weekendy.